• Galeria Małysz
  • Red Bull Content Pool
08/01/2013

Nadzieja w Małyszu

To był dramatyczny dzień Rajdu Dakar. Na odcinku do Nazca Krzysztof Hołowczyc, który był jednym z faworytów Rajdu Dakar, miał poważny wypadek i trafił do szpitala. Adam Małysz i Rafał Marton zostali dziś najwyżej sklasyfikowaną polską załogą samochodową. Gdyby nie przygoda na ostatniej wydmie przed metą, miejsce byłoby jeszcze lepsze. Na ostatnim waypoincie Adam jechał w czołowej piętnastce. Ostatecznie zajął 23. lokatę, a w łącznej klasyfikacji awansował na 21. pozycję.

– Jechaliśmy dobrze, ale niestety, 700 metrów przed metą zakopaliśmy auto na wydmie – mówi Adam Małysz. – Odkopanie Toyoty zajęło nam jakieś 12 minut. Wszystko dlatego, że chyba już trochę wyluzowałem. W tamtym miejscu było bardzo dużo ludzi i nieco zwolniłem. No cóż, jestem człowiekiem. Ktoś powie, że mogłem iść na żywioł i liczyć, że kibice uciekną. Jednak południowoamerykańscy fani rajdów potrafią być nieobliczalni. Kiedy zdjąłem nogę z gazu, auto się zakopało. Musieliśmy zakładać podkłady pod koła, wyjeżdżaliśmy metr po metrze. Ludzie niby pomagali, ale też trochę przeszkadzali, robili zdjęcia. Gdy my podnosiliśmy auto, oni nasypywali piach pod koła.

Gdyby nie ta przygoda, byłoby dzisiaj bardzo dobrze. Na pierwszych wydmach, tam gdzie rozbił się Hołowczyc, szliśmy łeb w łeb z Tatrą, która startowała przed nami. Ścigaliśmy się chyba przez trzy kilometry i w końcu ich minęliśmy. Było naprawdę fajnie – poza ostatnią wydmą! Doświadczenie na Dakarze też robi swoje. Albo jedziesz, jakbyś grał o wszystko, albo się zakopujesz.

Ogólnie jestem bardzo zadowolony. Auto jest całe, choć były dzisiaj niebezpieczne momenty. Na ściętej wydmie oderwały się wszystkie koła i lecieliśmy w dół. Toyota ma niesamowitą moc. Wydaje się, że zostaniesz na podjeździe, a ona jeszcze daje radę. W ubiegłym roku byłem bardzo niezadowolony po każdym odcinku, bo brakowało tej mocy. Teraz jest łatwo – redukcja i jedziemy dalej.

Dzisiejszy odcinek strasznie mi się podobał. Nadal panuje upał i przy odkopywaniu samochodu człowiek w momencie jest cały mokry. Dobrze, że stało się to w takim miejscu. Od razu była meta i mogliśmy odpocząć. Jak dalej pojedziemy takim tempem – spokojnie, bez napinania się, to powinno być dobrze. Widzieliśmy dzisiaj van Merksteijna. Wyprzedził nas jak rakieta i za chwilę wywinął osiem salt. Auto jest złamane. A to doświadczony rajdowiec z wieloletnią praktyką. To nauka również dla mnie, że na Dakarze trzeba jechać z głową.

Następny Poprzedni
08/01/2013