Ja też wygrywałem dzięki Horngacherowi
Dalekie, efektowne i dostarczające mnóstwo adrenaliny skoki. Okazja do poprawiania rekordów życiowych. Nic dziwnego, że dla niektórych zawodników to najciekawsze i najfajniejsze konkursy w sezonie. Przed nami pierwsze tej zimy zawody w lotach narciarskich.
Pierwszą okazją do polatania będą w tym sezonie zawody na przebudowanej i powiększonej w 2016 roku mamuciej skoczni Kulm w miejscowości znanej jako Tauplitz lub Bad Mitterndorf. Konkursy te poprzedzą zaplanowane na następny weekend mistrzostwa świata w lotach.
– Mam pewną ciekawą historię związaną z tym miejscem. Dotyczy sezonu 2004/05, a więc czasów Stefana Horngachera i Heinza Kuttina. Stefan był wtedy trenerem kadry juniorów, Heinz pracował z pierwszą reprezentacją – mówi Adam Małysz. – W tamtym okresie połowa zawodników z kadry miała spore problemy jeśli chodzi o formę. Ja skakałem nieźle. Może nie jakoś bardzo dobrze, ale źle nie było. Natomiast skocznia mamucia to nie są żarty. Startując na takim obiekcie trzeba być w dobrej dyspozycji. Nie walczyć z problemami, tylko skakać dobrze, pewnie. Inaczej nic z tego nie wyjdzie, a może jeszcze wydarzyć się coś niedobrego. Na takich skoczniach rozbiegi są długie, przez co osiąga się wyższe prędkości na progu. Leci się daleko i wysoko. Każdy, nawet drobny błąd powoduje, że te skoki nie wychodzą, nie są takie, jakich się oczekuje. Często więc zawodnik bez formy na mamucie się męczy. I dlatego też wtedy, w styczniu 2005 roku, zapadła decyzja, że ja razem ze Stefanem Horngacherem pojedziemy na loty, a Heinz Kuttin z Robertem Mateją, Mateuszem Rutkowskim i pozostałymi zawodnikami uda się na treningi do Ramsau – opowiada Wiślanin.
Obecność szkoleniowca, który nie pracował z Małyszem na co dzień okazała się mieć spory wpływ na wyniki uzyskane przez tego zawodnika podczas konkursów w Bad Mitterndorf.
– Ja poza konkursami skakałem w takim swoim starym, czarnym kombinezonie. Na zawody miałem przeznaczony inny, nowy strój – niebieski. I w treningach radziłem sobie świetnie, zajmowałem miejsca w czołówce. W serii próbnej przed pierwszym konkursem skoczyłem 5 metrów dalej niż następny Andreas Widhoelzl. Następnie przychodziły zawody i już nie było tak samo. Po pierwszym konkursie, który ukończyłem na trzecim miejscu, przychodzi do mnie Stefan i pyta, czemu ty zmieniasz ten kombinezon? W treningach skaczesz dobrze, a później bierzesz ten nowszy kombinezon na zawody i coś się zmienia na gorsze. Jaka jest przyczyna, jak myślisz? Odpowiedziałem, że nie wiem. Jest tak, że mam nowy strój, to go zakładam na zawody. Stefan nie odpuszczał i drążył, czemu? Skoro w tamtym skaczę lepiej i uzyskuję lepsze odległości, to może powinienem używać właśnie tamtego? Niby miał rację, ale przecież na logikę nowy teoretycznie jest lepszy. Ostatecznie przekonał mnie jednak do tego, by podczas zawodów w kolejnym dniu startować w tym czarnym kombinezonie. No i cóż tu wiele mówić. Wygrałem konkurs. Miałem prawie 12 punktów przewagi nad drugim Widhoelzlem – śmieje się wspominając tamte wydarzenia Adam Małysz.
Pracujący obecnie w Polskim Związku Narciarskim doświadczony zawodnik podkreśla, że historia ta pokazuje dwie rzeczy. Po pierwsze od sprzętu i jego dopasowania naprawdę zależy w skokach narciarskich bardzo dużo. Po drugie opiekujący się obecnie reprezentacją Polski Horngacher już wtedy, kilkanaście lat temu, miał świadomość wpływu takich drobnostek na wyniki.
– Jeśli chodzi o sprzęt, to nie zawsze nowe okazuje się dobre. Szczególnie w przypadku strojów. Kombinezon teoretycznie powinien być świetny, a zawodnik nie będzie czuł się w nim komfortowo i nic się na to nie poradzi, trzeba przeszywać, poprawiać, zmieniać. Szukać tego jednego elementu, który przeszkadza. A kombinezony trzeba co jakiś czas zmieniać, tu też nie ma wyjścia. W zależności od konkretnej sztuki, po 20, 30, czasem 40, ale to już maksimum, skokach, kombinezon traci swoje właściwości i parametry. Jest przecież ubierany, zdejmowany, przedmuchiwany. Naciąga się, może przepuszczać więcej powietrza niż zaraz po uszyciu. Więc sięga się po nowy. W moim przypadku wtedy nowy okazał się gorszy. Cieszę się, że pojawił się Horngacher, który mi to uświadomił. Bo ważne jest, by trener nie tylko trenował, ale myślał również o wielu innych kwestiach i samym zawodniku – zauważa Małysz. – Ta historia motywowała mnie też do tego, by walczyć o ściągnięcie Stefana do pracy w Polsce. Choć był to tylko jeden z wielu argumentów przemawiających za tym – zdradza czterokrotny zwycięzca klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w skokach.
Program zawodów w Bad Mitterndorf:
Piątek, 12 stycznia
10:30 – oficjalny trening
12:00 – kwalifikacje
Sobota, 13 stycznia
12:30 – seria próbna
14:15 – pierwsza seria konkursu indywidualnego
Niedziela, 14 stycznia
12:30 – kwalifikacje
14:15 – pierwsza seria konkursu indywidualnego
Podstawowe informacje o skoczni w Bad Mitterndorf:
Punkt HS: 235 m
Punkt K: 200
Rok konstrukcji: 1908
Rekordzista skoczni: Peter Prevc (Słowenia) – 244 m (16 stycznia 2016)
Następny Poprzedni