• Galeria Małysz
  • Red Bull Content Pool
10/01/2016

Piekło Dakaru

Adam Małysz na długo zapamięta siódmy etap tegorocznego Dakaru. Z powodu awarii samochodu pokonanie odcinka zajęło kilkanaście godzin więcej niż najszybszym kierowcom. Zawodnik Orlen Teamu wyruszył na trasę o godzinie 10:27 miejscowego czasu, a na metę dotarł dopiero nad ranem.

Początkowo nic nie zapowiadało takich problemów. Małysz zaczął świetnie i jechał szybko. Na drugim punkcie pomiaru czasu był najszybszym z reprezentantów Polski, a do lidera tracił mniej niż pięć minut. Niestety, później jego Mini All4 Racing stanęło.

– To było prawdziwe piekło Dakaru. By dotrzeć na metę, pokonaliśmy prawie 800 kilometrów na holu za ciężarówką serwisową, z przeżyciami, jakich nie życzę nikomu. Zatrzymywaliśmy się co kawałek i reperowaliśmy przód auta, bo urywał się zaczep. W górach dwa razy prawie straciłem przytomność. Uratował mnie tlen z jakiejś zabłąkanej karetki. Odcinek przejechaliśmy po ciemku, w odległości dwóch metrów za ciężarówką, cały czas się pilnując. Mimo że hol był sztywny, to non stop go wyrywało. Może i dobrze, że po tych półkach skalnych jechaliśmy po ciemku, bo gdyby było jasno, to nie wiem, czy bym nie wysiadł ze strachu…

Jestem zmęczony, rozczarowany i zły. Nie znamy przyczyny awarii. To się okaże pewnie za parę godzin. Skrzynia jest cała, biegi wchodzą, auto nie jedzie. Nie ma sprzęgła, które jednak nie jest spalone, a najprawdopodobniej się rozpadło. Przyczyna wyjaśni się na biwaku. Jedno jest pewne – nie poddaliśmy się, a mogliśmy rzucić zabawki w cholerę i wrócić do domu. Zobaczymy, jakie dostaniemy kary i czy w ogóle organizatorzy pozwolą nam dalej jechać. Kiedy dotarliśmy na metę, nikogo już na niej nie było. Ale mamy ślad zapisany w GPS-ie, więc będziemy chcieli nadal walczyć.

Nie ukrywam, że jestem mocno zawiedziony tym, iż awarii nie udało się naprawić na miejscu. Byłem przekonany, że jesteśmy z Xavierem w najlepszym zespole na świecie. Kiedy niedawno defekt skrzyni biegów mieli Marek Dąbrowski z Jackiem Czachorem, mechanicy skutecznie pomogli im na trasie. Tymczasem ciężarówka serwisowa X-Raidu nie miała nawet części zapasowych do naszego Mini i musieliśmy zaliczyć te kilkaset kilometrów kaskaderskiej jazdy. Mam nadzieję, że przynajmniej nie na darmo i w poniedziałek znów ruszymy na trasę – powiedział Małysz po etapie do Salty w Argentynie.

Na razie nie wiadomo, jaka będzie przyszłość polsko-francuskiej załogi w tegorocznym Dakarze. Decyzje zapadną zapewne dopiero po tym, jak Małysz i Panseri dotrą na biwak. Niedziela to dzień przerwy w rywalizacji.

Starty załogi Małysz – Panseri samochodem Mini są możliwe dzięki zaangażowaniu sponsorów: PKN Orlen, Red Bull, Mini i Zowner-FS oraz partnera: Puma.

Następny Poprzedni
10/01/2016